Przytyłaś(eś) trochę siedząc w domu?
Ja niestety też. Nie dosyć, że człowiek je „z nudów”, to w dodatku nie może wszystkiego spalić. A wiadomo, że jak nie spalamy - to tyjemy. Pisałam o tym na blogu tutaj.
Co więc robię? Jestem CIERPLIWA i żyję normalnie:
Ograniczam się z jedzeniem i z alkoholem. Staram się trzymać rutynę z czasów sprzed „kwarantanny” czyli nie wędrować zbyt często do lodówki. Staram się jeść mniej słodyczy. Piję więcej wody. Pracuję.
„Udajemy” normalność. Ustaliliśmy z rodziną sposób działania: pracujemy /uczymy się, potem mamy wolne – tak jakby wszystko było normalnie. Początkowo, po zamknięciu nas w domu – najpierw jadłam śniadanie z mężem, potem z córką, potem z synem ;))) I szło wszystko w boczki. Teraz jemy śniadania tak, jak w roku szkolnym – czyli każdy sam. Spotykamy się na obiedzie.
Raz w tygodniu ćwiczę w domu. Z moją wspaniałą grupą triathlonową – przez aplikację. Sama wprost nie znoszę ćwiczyć w domu, nie potrafię się zmotywować. Ćwiczenia z grupą są dla mnie łatwiejsze. Można ćwiczyć też z YouTube, na przykład tutaj są fajne półgodzinne lekcje wf (PE with Joe), które poleciły mi moje przyjaciółki. Nawet nie musisz rozumieć angielskiego, wszystko widać (ale przy okazji można podciągnąć angielski, jeśli ktoś się uczy). Startuje codziennie w dni tygodnia o godz. 10.00.
Jak już całkiem nie wytrzymuję, to biegam. Wyjeżdżam za miasto – tam, gdzie mam pewność, że nikogo nie spotkam (oprócz własnego męża) i spalam sobie te kilkaset kalorii.
Wiadomo, że łatwo nie jest.
Więc czekam z utęsknieniem na otwarcie parków i lasów, co, wierzę, nastąpi lada moment i wtedy wpadam w bieganie. Tym bardziej, że pogoda jest już przyjazna.
Bo bieganie to wspaniały sposób na chudnięcie pod warunkiem trzymania się pewnych zasad:
Tutaj jest artykuł na ten temat.
https://www.marzyszbiegnij.pl/blog/20/biegac-zeby-schudnac
I na koniec dla Ciebie od naszego wspaniałego kompozytora i pianisty Fryderyka Chopina:
"Czas to najlepsza cenzura, a cierpliwość – najdoskonalszy nauczyciel."